Głodówka – sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów tłuszczu?


Głodówka – sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów tłuszczu?

Niniejszy artykuł na ma celu przedstawienie i wyjaśnienie, czym jest głodówka, czyli jedna z najczęstszych metod (przez niektórych grzesznie nazywana „dietą”), mająca na celu pozbycie się kilku lub nawet kilkunastu zbędnych kilogramów… tłuszczu oczywiście! Artykuł jest kierowany do wszystkich osób, mających już w przeszłości styczność z głodówką, oraz tych które o takim rozwiązaniu myślą.
Głodówka w dokładnym tłumaczeniu, to nic innego jak konsumpcja zero jedzenia dziennie. Jednak osobiście, wszelkie diety cud z gazet, których tematyka nie ma wiele wspólnego ze zdrowiem, z zalecaną ilością 600kalorii na dobę, śmiem również nazwać „lekką” głodówką. Zawsze zastanawiało mnie, co za człowiek mógł wymyślić cudowną dietę, będącą odpowiednim schematem żywienia dla wszystkich, bez względu na wiek, wzrost, wagę, poziom zatłuszczenia, współczynnik BMI i inne… a jeszcze bardziej zastanawiało mnie to, co za ludzie wierzą w takie rzeczy…?
To tyle słowem wstępu, wiem, że wolelibyście piękną przemowę w stylu monologu Szpakowskiego z końcówki przegranego przez Polaków meczu ze Słowenią, w Eliminacjach Mistrzostw Świata 2010, ale nigdy nie byłem w tym dobry. Także dam spokój z dalszym wprowadzeniem i przejdę do konkretów.



Co się dzieje z organizmem podczas głodówki?

Przyjmijmy, że jesteś jedną z osób, które usłyszały od swoich znajomych, lub wyczytały we wspaniałej gazecie, że głodówka to najlepszy pomysł na pozbycie się zbędnych kilogramów tłuszczu przed sobotnią imprezą. Przestajecie jeść cokolwiek, pijecie jedynie wodę. Po kilku pierwszych godzinach głodówki, poziom glukozy we krwi, jak również insuliny spadają. Jest to znak dla organizmu, aby uwolnić glikogen wątrobowy (jak wiadomo wątroba to jedno z miejsc zmagazynowania węglowodanów) do krwioobiegu. Dodatkowo, organizm potrzebujący paliwa, zaczyna uwalniać tłuszcz z komórek tłuszczowych… tak, to właśnie tłuszcze są głównym paliwem dla organizmu, nie cukry. Następnie po około 12-18 godzinach (lub szybciej, jeśli ćwiczysz), wyczerpuje się glikogen wątrobowy. Jeszcze bardziej spada poziom glukozy we krwi, zwiększa się natomiast zawartość kwasów tłuszczowych we krwi.
Mniej więcej po dniu, większość komórek ciała zaczyna używać kwasów tłuszczowych jako paliwa. Co za tym idzie? Spalanie ogromnej ilości tłuszczu, w celu przetworzenia go na energię. Około 90% całkowitej energii jest pobierane z tłuszczu jeśli jesteś osobą otyłą, natomiast około 75% jeśli jesteś osobą szczupłą. Czyli na początku dzieję się to, czego oczekiwaliście, będąc na głodówce – chudniecie. Jednak, jak zawsze, jest druga strona medalu…
Są w organizmie tkanki, a właściwie organy, potrzebujące do funkcjonowania glukozę. Glukoza powstaje w wyniku kilku procesów zachodzących głównie w wątrobie. Kiedy zachodzi potrzeba, organizm jest w stanie wytworzyć glukozę z kilku substancji: glicerolu pochodzącego z metabolizmu tłuszczy, mleczanu pochodzącego z metabolizmu węglowodanów oraz aminokwasów pozyskiwanych z protein (zaznaczam, że białka mogą służyć organizmowi jako źródło energii, jeśli nie dostarczymy mu odpowiednich ilości tłuszczy i węglowodanów). Jednak ludzki organizm jest tak inteligentny, że w momencie kryzysu, glukoza nie będzie wytwarzana z tłuszczów, ale z białek, ponieważ koszty energetyczne, potrzebne do tego procesu, są mniejsze. Zatem, jeśli nie spożywasz żadnych białek w ciągu dnia, skąd organizm pozyska aminokwasy? Odpowiedź jest prosta, zacznie rozkładać proteiny istniejące już w organizmie. Nie brzmi tak źle prawda?
Najciekawsze jednak jest to, że nie ma tak naprawdę magazynu białka w organizmie, tak jak jest on w przypadku węglowodanów (glikogen mięśniowy czy wątrobowy) i tłuszczu (błony komórkowe, komórki tłuszczowe). Proteiny budują mięśnie i organy, ale nie są w nich składowane. Zatem skąd organizm pozyska aminokwasy? Może zabrzmi to dziwnie, ale zacznie trawić siebie samego, aby pozyskać glukozę, a najbardziej odczują to twoje mięśnie.
W końcu, kwasy tłuszczowe zaczynają być transportowane do wątroby i tam spalane do pozyskania energii – tworzą się ciała ketonowe. Okres, w którym organizm przestawia się na czerpanie energii głownie z ciał ketonowych, nazywamy „ketozą”. W czasie tym głównym paliwem dla mózgu stają się ciała ketonowe (stanowią około 75% energii), oraz wciąż glukoza – około 25% energii.
Zgodnie z tym co napisałem wcześniej, podczas głodówki, organizm wciąż pozyskuje glukozę z procesu glukoneogenezy, rozkładając aminokwasy zawarte głównie w mięśniach, w mniejszym stopniu z organów. Można wywnioskować, że jeśli głodówka będzie trwała zbyt długo, mięśnie będą na tyle „zniszczone”, że człowiek może mieć problemy z poruszaniem się. Dalsza utrata mięśni oraz organów może w efekcie spowodować wiele problemów zdrowotnych, w najbardziej ekstremalnych przypadkach nawet śmierć…
Zatem, czy jest sens bawić się w głodówki? Jeśli jeszcze nie znacie odpowiedzi na to pytanie, może dowiecie się czegoś po przeczytaniu dalszej części artykułu.

Efekt JoJo.

Jest coś takiego jak „metabolizm”, lub inaczej „przemiana materii”. Na temat metabolizmu można by napisać całą książkę, zagłębiając się w biochemię, ale nie ma to teraz sensu. Najprościej mówiąc, metabolizm to prędkość z jaką Wasz organizm trawi i radzi sobie z pokarmem. Metabolizm można w pewien sposób kontrolować. Im częściej jecie, tym częściej zmuszacie organizm do trawienia. Tym samym, spala on więcej kalorii podczas pracy oraz robi to efektywniej. Im częściej jecie, tym lepiej dla Was, waszego zdrowia i niższego poziomu tkanki tłuszczowej. Innym sposobem na przyspieszenie metabolizmu jest zwiększenie aktywności fizycznej. Oczywiście zwiększanie tempa trawienia nie będzie trwało w nieskończoność.
Zatem co się dzieję kiedy jesteście na głodówce? Prosta zależność, jeśli jedząc, rozkręcacie metabolizm, to poszcząc – spowalniacie go. Organizm ‘zapomina’ o tym jak się poprawnie trawi posiłki. Szybki przykład, jecie cztery posiłki dziennie o w miarę stałych porach i odstępach czasowych. W dniu, w którym zjecie tylko śniadanie, będziecie odczuwać głód w dalszej części dnia. Dlaczego? Dlatego, że organizm jest przyzwyczajony do tego, że dostarczacie mu cennych makro i mikroskładników, przez to zmuszacie go do pracy i utrzymujecie w dobrej kondycji. Pomijam tutaj skład tych posiłków, ilość błonnika, tłuszczy i protein, które powodują, że przez dłuższy okres czujecie się najedzeni.
No więc jesteśmy po imprezie, kiedy stwierdzacie, że schudliście wystarczająco więc możecie znowu zacząć jeść. Na śniadanie kaloryczne płatki czekoladowe, fast food’y, chipsy, białe pieczywo, słodycze w ciągu dnia. Po dwóch tygodniach stajecie na wadze i… szok! Waga wyższa o wcześniej zrzucone 6kg plus dodatkowe 4kg! To jest właśnie wasz efekt JoJo, który śnił Wam się po nocach! Po wystąpieniu takiej sytuacji u osób, często słyszę oraz czytam wypowiedzi typu: „Po zastosowaniu cud diety, 400 kalorii dziennie, schudłam 6kg w półtora tygodnia, ale później przytyłam 10kg! Ważę więcej niż przed dietą, dlaczego?!”.
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Część z tych kilogramów to woda, elektrolity, glikogen zatrzymane w organizmie za sprawą sodu, węglowodanów, okresu menstruacyjnego u kobiet itd., i jest to dobra wiadomość. Zła to taka, że pozostałe kilogramy, to niestety efekt spowolnienia metabolizmu podczas głodówki. Organizm po dostarczeniu mu zbyt dużej ilości jedzenia nie wiedział co z nim zrobić. Część przetrawił, resztę natomiast odłożył w postaci tkanki tłuszczowej na waszym ciele. I robił tak do momentu aż się nie przyzwyczaił do ‘nowej’ ilości pokarmu. Pomijam tutaj kwestię tego, że kaloria nie równa się kalorii. Kalorie z hamburgera są inaczej trawione niż te z brązowego ryżu i wołowiny na talerzu, podane razem z sałatką. Są pustymi kaloriami, które nie są organizmowi potrzebne do życia, a wręcz mu je utrudniają.
Zatem biorąc pod uwagę problemy zdrowotne i inne dolegliwości podczas głodówki oraz towarzyszący temu najczęściej efekt JoJo, takie postępowanie można nazwać walką z wiatrakami. Nigdy nie pozbędziecie się w ten sposób zbędnych kilogramów, a będziecie tylko dokładać kolejne. Lepiej dokładnie przemyśleć proces redukcji tłuszczu i powoli przyzwyczajać organizm do deficytu kalorycznego. Nie jest to trudne, trzeba po prostu się zmobilizować, wyrzec się jedzenia syfu i wziąć się solidnie do roboty. W razie potrzeby można wspomóc się suplementami. Efektem takiego działania będzie lepsze samopoczucie oraz kondycja organizmu, zdrowsza i ładniejsza sylwetka, jak również uniknięcie efektu JoJo.
Tak więc, biorąc pod uwagę wyżej wymienione aspekty, zadam Wam ostatnie pytanie… Czy nadal uważacie, że głodówka to dobry sposób na pozbycie się zbędnych kilogramów tłuszczu?

Michał „Rtz” Ryters
www.mr-trener.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Suplementacja w trakcie treningu?

Posiłki przed – i potreningowe nikogo nie dziwią, jednak niedawno pojawił się także nowy trend. Jest nim picie napoju izotonicznego w trakc...