W kolejnym artykule chciałbym dalej walczyć z mitami zdrowego odżywiania. Tym razem konkretnie zadam pytanie czym jest “zdrowa żywność” ? Kolejny kontrowersyjny temat, na pewno wiele osób będzie się spierać, ale często Ci co najmniej wiedzą, najwięcej piszą - takie polskie “nic nie wiem, ale się wypowiem”.
Zacznijmy naukowo, przywołam teraz kilka definicji:
żywność: w znaczeniu potocznym wszelkie pojedyncze środki spożywcze
(tj. substancje chemiczne lub ich mieszaniny, zawierające składniki odżywcze), pochodzenia mineralnego, roślinnego lub zwierzęcego, surowe lub przetworzone, przeznaczone w stanie naturalnym lub po przerobieniu, do spożywania przez ludzi, a także zestawy tych środków spożywczych, w postaci potraw lub posiłków.
zdrowie fizyczne: prawidłowe funkcjonowanie organizmu, jego układów i narządów
(z oczywistych powodów pominę tutaj zdrowie psychiczne)
odżywianie: proces życiowy polegający na pozyskiwaniu przez organizm ze środowiska pokarmu (a dokładniej zawartych w nim składników odżywczych)
żywność ekologiczna (lub EKO, BIO, ORGANIC): jest zdefiniowane prawnie i może być stosowane tylko w odniesieniu do produktów, które spełniają określone warunki produkcji.
(Stosowne dokumenty prawne na stronie: http://ec.europa.eu/ agriculture/organic/eu-policy/ legislation_pl)
zdrowa żywność: żywność wytworzona bez udziału środków ochrony roślin, nawozów mineralnych, regulatorów wzrostu roślin i biologicznie aktywnych dodatków paszowych (jedna z definicji które udało mi się wyszukać, według mnie błędna)
Część z Was może pomyśleć dlaczego przywołałem definicję żywności ekologicznej. Powód jest prosty, wiele osób myli zdrową z ekologiczną (nie jest to synonim), jak widać przy definicji zdrowej żywności jaką znalazłem - to definicja bardziej EKO niż zdrowej.
Przejdźmy do samego problemu, w 9 na 10 przypadkach osoby które chcą trenować lub już trenują jakiś czas (mówimy tutaj o relatywnie krótkim stażu) odżywiają się “zdrowo” w celu zgubienia kilogramów czy też centymetrów. Co mam na myśli mówiąc “zdrowo” według tych sympatyków zdrowego żywienia? Zazwyczaj jest to jedzenie dla królika:
- ”trawa”
- sałatki
- warzywa
- delikatnie ciemne pieczywko
- raz dziennie mięso (głównie drobiowe)
- duże ilości wody
- ucieczka od cukru i soli do pewnego rodzaju fobii na punkcie tych elementów
- bardzo mało owoców poza borówkami i owocami “leśnymi”
- o braku fast foodów i napojów gazowanych nawet nie wspomnę
Niestety charakteryzuję ich absolutny brak zrozumienia ile kalorii (w przełożeniu na B/T/W) dziennie spożywają, bo jedząc “zdrowo” nie muszą tego robić, gdyż kalorie z ciemnego pieczywa nie idą w tłuszcz a w mięśnie, albo magicznie spalają tłuszcz (tak, oni tak sądzą).
Chciałbym tutaj mocno podkreślić, iż uwielbiam warzywa i jem ile się da, a w sezonie codziennie jestem na targu po nową “zieleninę”, jestem zwolennikiem dużej ilości wody. Ale ręce opadają mi jak słyszę, że źle się odżywiam bo zjem czekoladę czy pizze (a nikt nie wiedział, że musiałem nadrobić szybko kalorie których wcześniej nie zjadłem bo nie miałem czasu), że po treningu zjem naleśniki z dżemem (bo potrzebuje nadrobić energie i mam akurat smak na taki posiłek) i wiele podobnych przykładów. Nie mówię że dietę robi się na naleśnikach czy pizzy, ale wszystko zależy od kontekstu i odpowiedniego bilansu - wtedy nawet na pizze czy naleśniki znajdzie się miejsce i nie jest to “cheat”. Zasadniczo przedstawiona wyżej dieta dawała by radę gdyby nie chore trzymanie się tych zasad, oraz podejście 4-5 posiłków z wora „zdrowa żywność” i otrzymam swoją wymarzoną sylwetkę w mgnieniu oka. Nawiązując do mojego wcześniejszego artykułu, pamiętamy o zbilansowaniu dziennego przyjęcia kalorii w rozbiciu na białka / tłuszcze / węglowodany.
Wróćmy do głównego problemu. Często czytam w internecie wpisy “znawców”:
- to nie jest zdrowe bo zawiera E*,
- tamto nie jest zdrowe bo jest tłuste,
- słodycze, gdzie tu zdrowie, itp
takich przykładów można pisać wiele, ale wierze że rozumiecie o co chodzi. Oczywiście należy unikać chemii jak się da, więc pierwszy odnośnik jeszcze daje rade, chociaż dzisiaj wszędzie pakują chemie, chyba że ktoś ma na tyle szczęścia że mieszka na farmie i autentycznie wie co je. Mimo to pojęcie “zdrowa żywność” jest kompletnie wypłukane dzisiaj i niepoprawnie używane przez większość z nas.
Przyjrzyjmy się jeszcze raz definicjom. Żywność to praktycznie wszystko co można włożyć do ust i zjeść, oraz przyniesie nam to jakieś korzyści mikro oraz makro mineralne. Odżywianie samo w sobie to czynność “wkładania” tego do “buzi”. Odżywiamy się zdrowo, aby być zdrowym (aby organizm funkcjonował prawidłowo) - wybaczcie za taką łopatologię. Może się mylę ale nigdzie przy słowo zdrowie nie znalazłem przekreślonego zwrotu “fast food”, słodycze, napoje gazowane itp. Problem w tym, że dzisiaj wiele naszych aspektów życia kreują media (nawet tych o których nie mamy zielonego pojęcia) tak jest między innymi z jedzeniem. Jedzenie dziennie 300 cal według nowej diety, w nowym pisemku, opierając się tylko o kawkę bez cukru i jakiś liść sałaty - też chyba nie jest zbytnio zdrowe ?
Zachód jest gruby - Europa jest zdrowa i szczupła, taki pogląd ma wielu z nas. Wybaczcie ale niespodzianka, Polska jest najszybciej (a przynajmniej w czołówce) tyjących krajów w europie. USA - poza wyjątkami (dużymi osobnikami) ludzie tam zaczęli się ruszać i gwarantuje Wam, że tam spotkacie więcej biegających ludzi w dużym mieście niż w Polsce (proporcjonalnie, oczywiście są tam liczniejsze miasta) .
Dzisiaj za zdrowym żywieniem jest logo sałaty! Owszem warzywa mają wiele składników odżywczych i witamin oraz są ubogie w kalorie, dlatego służą jako dodatek. Natomiast uważanie, że jedzenie samych ważyw i picie wody jest zdrowe, to chyba lekka przesada ? Wiele osób myśli jednak całkowicie odwrotnie.
Nigdy nie zwróciliście uwagi jak często głównie kobiety popełniają ten błąd ? Jest to prawie jak równanie matematyczne, a mianowicie:
ograniczyłam słodycze + nie jem tłusto + jem dużo ważyw + jem to co zwykle = początkowe obniżenie wagi, potem zastój
drugi przykład:
nie jem słodyczy + jem 3 posiłki oparte o warzywa + czasami się przebiegnę = początkowe obniżenie wagi, a potem zastój
patrząc na oba przykłady, można śmiało przyznąć, iż jest to progres w dobrą stronę, ale jeszcze nie całkowicie dobra droga. Natomiast drugi przykład to wyczytanie w gazecie co jeść, żeby mieć wymażoną sylwetkę w 14 dni (przepraszam, ale ktokolwiek wierzy w te arty w pismakach, to ma mój szacunek za taką głupotę).
Więc co jest sukcesem do “zdrowego” żywienia ? To o czym już mówiłem wcześniej i mówić będę zawsze, jest to utrzymanie waszego bilansu kalorycznego na dzień. Nie ważne w ilu posiłkach, nie ważne co jemy. Oczywiście zaraz usiądzie pytanie, że fast food nie jest zdrowy i nie ma innej możliwości. Owszem fast food zawiera dużo tłuszczy nasyconych, przez co ciężko jedząc tylko w takich miejscach trafić w swój bilans kaloryczny ale jest to możliwe, aby raz na jakiś czas wkomponować tłuste jedzenie w swoją dietę. Jedząc samą zieleninę i raz dziennie mięso, nigdy nie trafimy w swój bilans kaloryczny przez co nasz organizm po długim czasie takiego odżywiania, nie będzie już taki zdrowy (nie otrzyma wszystkich niezbędnych mu wartości) a przecież mimo to jem “zdrowo”! (uprzedzam są takie piramidki żywieniowe które uwzględniają niedobór mięsa oraz węglowodanów w diecie, a mimo to są podpisane “zdrowe zasady żywienia”).
Co do samego mięsa, nie chce się tutaj rozpisywać, ale gdy słyszę o mięsie jako produkcie niezdrowym, popierając to twierdzeniem “bo tak”, to uważam dyskusję za skończoną. Szanuje weganów, nie jedzą męsa bo chcą dobra dla zwierząt, szanuję ludzi którym mięso zwyczajnie nie smakuje - mogę jakoś to pojąć. Natomiast ludzie mówiący, że nie jedzą mięsa bo jest niezdrowe, tłuste i przez mięso wzrasta im cholesterol - nie będę komentować. Mięso jest bardzo, jak nie najbardziej ważnym elementem naszej diety. Zawiera wiele wartości odżywczych, witamin i budulca mięśni, nie zapominajcie o tym!
-->
Co do samego mięsa, nie chce się tutaj rozpisywać, ale gdy słyszę o mięsie jako produkcie niezdrowym, popierając to twierdzeniem “bo tak”, to uważam dyskusję za skończoną. Szanuje weganów, nie jedzą męsa bo chcą dobra dla zwierząt, szanuję ludzi którym mięso zwyczajnie nie smakuje - mogę jakoś to pojąć. Natomiast ludzie mówiący, że nie jedzą mięsa bo jest niezdrowe, tłuste i przez mięso wzrasta im cholesterol - nie będę komentować. Mięso jest bardzo, jak nie najbardziej ważnym elementem naszej diety. Zawiera wiele wartości odżywczych, witamin i budulca mięśni, nie zapominajcie o tym!
Nabiał jest często wycinany z diety i dementowany jako dobre źródło białka, nie wiem tak naprawdę co się za tym kryję, ale ja jem dużo nabiału i znam wiele osób aktywnie trenujących u których nabiał w diecie jest bardzo bogato obecny. Nikt z nas nie narzeka.
Kolejną kontrowersją jest picie napojów gazowanych - dlatego, że zawierają Co2 i cukier. Ja się tylko zapytam - poważnie? Wszelkiego rodzaju napoje kolorowe typu Cola, fanta, sprite itp - jasne, mają dużo cukru ma to jakąś podstawę (chociaż te wliczamy w dietę i da się jakoś jechać) to zupełnie już nie pojmuję dlaczego ludzie krytykują picie wody mineralnej gazowanej - przez bombelki nie tyjemy, naprawdę. To samo tyczy się napojów typu “zero” - pomijając chemię, co złego wypić raz na jakiś czas? Kolejnym kontr argumentem jest to, iż osoby często nie piją “gazowanych śmieci” a zajadają się owocami, mam nadzieje że orientują się ile jest cukru w owocach (kolejna głupota według mnie to wycinanie owoców z diety)
Słodycze? proszę bardzo jeśli wliczy się w dzienny bilans. Miliony historii słyszałem wyglądających mniej więcej w ten sposób: (wybaczcie, ale przykładem znów będzie kobieta)
“Jem tak jak jadłam zawszę, ale przestałam jeść całkowicie słodycze i nie pije już Coli, schudłam 3 kg w miesiąc - po co ćwiczyć wystarczy jeść zdrowo” (w tym wypadku jedzenie zdrowo oznacza nie picia Coli i jej pochodnych oraz nie jedzenie cukru w postaci słodyczy). Matematykę na poziomie dodawania i odejmowania ma się chyba już w przedszkolu dzisiaj. Oczywiste jest, że jeśli zjada się mniej o te spore ilości kalorii, które były wcześniej w Coli i słodyczach, to organizm dostaje dziennie mniej energii i nie ma czego odkładać w formie tłuszczu, co nie znaczy że pozostałe posiłki są “zdrowe” - cokolwiek miało by to znaczyć.
Mój ulubiony temat, zakaz picia alkoholu.
Szybka tabelka kaloryczna.
piwo 0,3l = około 250kal
wódka czysta, kieliszek = około 60 kal
da się wkomponować w dietę? jasne.
Nie zachęcam do picia alkoholu, ale da się z nim życ. Słyszałem ostatnio, że alkohol to zabójca dla mięśni, może i tak jakbym pił po 5l dziennie. Pójście na imprezę raz na jakiś czas jest wskazane dla rozluźnienia się, relaksu i co za tym idzie zdrowia psychczniego, który jest tak bardzo ważny jak zdrowie fizyczne. Poważnym skutkiem ubocznym alkoholu jest odwodnienie i ewentualnie brak apetytu na drugi dzień na kacu, ale jeśli to przezwyciężymy to nic złego się nie stanie.
Ostatni absurd który chce poruszyć to często pytanie odnośnie zawartości IG w produktach, oprę to o przykład ryż biały vs ryż brązowy. Jeśli lubisz brązowy proszę bardzo - smacznego. Jeśli jesteś osobą taką jak ja, dla której ryż brązowy jest niejadalny i gotuje się absurdalnie długo, sięgaj po ryż biały. To takie proste ! Usłyszałem kiedyś takie zdanie “ryż biały na masę, ryż brązowy na rzeźbę” - nie będę komentować, ale to są osoby które uważają, że wiedzą jak się zdrowo odżywiać.
Nie będę tutaj wypisywał jeszcze więcej absurdalnych mitów, bo są to te podstawowe, a wiele w życiu już słyszałem. Mam nadzieję, że jakoś przemówiłem Wam do rozsądku. Pisząc “Wam” mam na myśli amatorów sportu, którzy robią to, aby czuć się dobrze i zdrowo, oraz wyglądać dobrze i zdrowo. Pamiętajcie nie jesteśmy zawodowcami którzy chcą zejść do 5% BF na zawody i robią wszystko, aby to osiągnąć (wtedy rzeczywiście trzeba mocno kombinować), a jesteśmy osobami aktywnymi fizycznie które chcą żyć w zdrowiu.
Na koniec napiszę co jest moją definicją zdrowego żywienia.
Według mnie zdrowe żywienie to dostarczanie odpowiedniej ilości wartości odżywczych do mojego organizmu poprzez jedzenie na co mam ochotę.
To takie proste.Kacper Niepokólczycki
Jest duża różnica między wpływem węglowodanów prostych(cukrów) a złożonych. Tabelka o alkoholu wprowadza trochę czytelnika w błąd ponieważ do każdego kieliszka wódki trzeba jednak popitke doliczyć. Nie wiem skąd brałeś te wartości kaloryczne ale są one MOCNO zaniżone.
OdpowiedzUsuń"- bardzo mało owoców poza borówkami i owocami “leśnymi”" Najbardziej stereotypowy BANAN po treningu jest chyba najlepszą odpowiedzią. Zresztą owoce są bardzo popularne w sportowej diecie, nie wiem skąd to założenie.
"delikatnie ciemne pieczywko" Delikatne... Skąd to określenie? Chyba ma tylko zdziałać tyle żeby czytelnik bardziej postawił na twoją wersję.
świetny artykuł. przydałby się niektórym mądralom którzy pozjadali rozumy wszystkich dietetyków świata.
OdpowiedzUsuńjedna mała uwaga, nie dotycząca treści właściwie ale błędu ortograficznego w słowie warzywa. niby nieistotne a troszeczkę razi.
Widać, że artykuł stworzyła osoba nie zajmująca się pisaniem... Trochę ciężko się czyta, sposób przedstawienia myśli dosyć chaotyczny, pasujący do rozmowy, a nie formy pisanej. No i odpowiedni dobór epitetów tworzących nastawienie czytelnika - zgadzam się z Panem Maćkiem z pierwszego komentarza - to pieczywko, delikatnie... No ale cóż, o to tu chyba chodziło, by nas przekonać do wersji autora.
OdpowiedzUsuńChciałabym tylko jedną rzecz zauważyć - autor jest mężczyzną, aktywnym i wysportowanym, mającym wieloletnie doświadczenie zarówno w treningach jak i diecie. Potrafi więc dostosować swoje posiłki do zapotrzebowania energetycznego, wie, co się u niego sprawdza i jak zadziała cola, czekolada czy piwko. Jednak podejrzewam, że zapotrzebowanie autora to od 2500 do 4000 kcal, a może i więcej. Czymże jest marne 250kcal z piwka 0,3 wobec 4000 kcal na dobę do spożycia?! Da się wkomponować? Da!
Przyjmijmy, że kobietka, tak często występująca w artykule, jest drobna, troszkę jej się zaniedbało i chce zrzucić parę cm z ud, brzusia itp, ale generalnie nie jest otyła. Nie ćwiczy też ciężko, jakieś cardio 3xtyg lub jakiś pilates 2xtyg, praca raczej siedząca. (Co do poprawności treningu się nie wypowiadajmy, podaje przykład często spotykany, a nie właściwy). Jej zapotrzebowanie jest duuużo mniejsze niż autora - aby bilans był ujemny, musi zjadać, załóżmy poniżej 2000kcal, może np 1800? Przyjmijmy, że tak. I w tym powinien być odpowiedni podział na b/w/t i dostarczone składniki mineralne i witaminy. I czy wtedy to jedno piweczko, ta jedna czekolada czy pizza rzeczywiście nie są takim problemem?
Dla osoby spożywającej 4000kcal - luz, wkomponuje się. Dla osoby jedzącej ponad dwukrotnie mniej - już tak. Zauważmy - przykłady negatywne z artykułu to kobietki, a pozytywne - to autor. Nie mówię, że jedynym kluczem do sukcesu jest odstawianie tzw "bomb kalorycznych" - ok, raz od święta, czemu nie. Ale fragment podanej przez autora definicji zdrowego żywienia ("... jedzenie na co mam ochotę") dotyczy jedynie osób o wyższym dziennym zapotrzebowaniu. Czy redukująca tkankę tłuszczową kobietka mająca ochotę na pół czekolady zapitej 1l coli na raz naprawdę może sobie codziennie na takie rzeczy pozwalać? Czy ten cukier się rzeczywiście "wkomponuje"? W sumie czekolada to magnez i inne wartościowe składniki - to pozostałymi posiłkami się uzupełni resztę :) Tylko, że pozostałe <1000kcal na cały dzień to niewystarczająco, by odpowiednią ilość witamin, białka, węgli i tłuszczu (dobrego) zapewnić.
Proponuję:
Zdowie żywienie to taki dobór spożywanych produktów, aby zapewnić organizmowi wszelkie potrzebne wartości odżywcze.